A może by tak rzucić wszystko i jechać w Bieszczady? Dla aktywnych – spacer po Połoninach lub kąpiel w Jeziorze Solińskim. Dla ciekawskich – przejażdżka na pokładzie drezyny lub spotkanie oko w oko z Zakapiorem albo przyjazną alpaką. Dla  romantyków – kontemplacja rozgwieżdżonego nieba. Dziś odkrywamy przed Wami najpiękniejsze i najciekawsze miejsca w najdzikszych polskich górach

Mamy Twój pomysł na urlop w Bieszczadach

Bieszczady naturalnie: Połonina Wietlińska, Caryńska i Tarnica – czyli Bieszczadzki Park Narodowy

Bieszczady to góry, o których nie bez powodu mówi się „dzikie”. Gdyby szukać mekki eskapistów w granicach naszego kraju, wybór bez wątpienia padłby na Bieszczady. Kto nie wierzy, niech choć raz wybierze się z wizytą do największego parku górskiego w naszym kraju.

Ogromny na 300 km2 Bieszczadzki Park Narodowy chroni najwyższy pas górnego masywu Bieszczad Zachodnich i stanowi dom dla wszystkich krajowych dużych ssaków i drapieżników, z wilkiem, rysiem, żbikiem i niedźwiedziem brunatnym na czele. W bieszczadzkich lasach (głównie bukowych) zamieszkuje obecnie około 80 niedźwiedzi, co stanowi niemal 80% wszystkich żyjących w Polsce! Podczas konnej wyprawy (to jedyny park narodowy w Polsce, który propaguje turystykę konną) czy pieszych wędrówek połoninami lub ścieżkami zlokalizowanej poniżej puszczy wschodniokarpackiej natknąć się można także na największego gada w Polsce – węża Eskulapa. Emocje gwarantowane, ale nie brak też magii. Ta ukrywa się wśród falujących traw połonin będących wizytówką Bieszczad i jednym z głównych celów turystycznych w tej okolicy. W końcu czy jest coś lepszego, niż długie wędrówki po pięknych szlakach i podziwianie bezkresnych panoram?

O każdej porze roku bieszczadzkie szlaki i połoniny mają do zaoferowania co innego, jednak mówi się, że najpiękniej prezentują się jesienią, kiedy przyroda kipi feerią barw. Warto wówczas wybrać się na szlak i napawać niczym nieskażonym pięknem. O tej porze roku jest tu również znacznie mniej turystów niż latem, kiedy to piechurzy maszerują gęsiego po szlakach. Można więc w samotności pokontemplować jesienny krajobraz. Do wyboru jest 4-kilometrowa Połonina Caryńska, znajdująca się między dolinami Prowczy i Wołosatego, bądź Połonina Wetlińska, rozciągająca się na długości aż 8 km. Co ciekawe, ta ostatnia jeszcze do 1945 roku służyła jako pastwisko.

 Jeszcze niedawno na trasie przez połoniny punkt obowiązkowy każdego prawdziwego piechura stanowiła… Chatka Puchatka. Wbrew humorystycznej nazwie nie mieszkał tu pocieszny miś z bajek A.A. Milne’a, ale Lutek Pińczuk. Teraz nie ma już ani starej chatki, ani jej legendarnego gospodarza. Jest za to Chatka Puchatka po gruntownej, dwuletniej modernizacji. Najwyżej położone bieszczadzkie schronisko znów zaprasza w swoje progi głodnych i strudzonych wędrowców. Dodatkowo na miejscu utworzono stanowisko dla straży Bieszczadzkiego Parku Narodowego, która będzie dbać o przestrzeganie zasad obowiązujących podczas poruszania się po wytyczonych szlakach.

Na tych, którym połoniny zaostrzą apetyt na górskie wędrówki, czeka Tarnica – najbardziej reprezentatywny, a zarazem najwyższy szczyt w Bieszczadach, wspinający się na wysokość 1346 m n.p.m. Kto podejmie wyzwanie i wybierze się na podbój słynnego „siodła”, z pewnością nie pożałuje. Na szczyt wiodą dwa szlaki – czerwony z Ustrzyk Górnych oraz niebieski z Wołosatego. Bardziej malownicza jest z pewnością trasa z Ustrzyk – mimo że jej pokonanie trwa ok. 3 godzin i wymaga dużo wysiłku oraz przedzierania się przez las, gwarantuje niezapomniane wrażenia. Na wędrowców czeka na szczycie zasłużona nagroda – zapierający dech w piersiach widok na okolicę. Niektórzy z przyjemnością ucinają sobie drzemkę pod wielkim krzyżem, który jest również celem pielgrzymek, zdążających tutaj rokrocznie w Wielki Piątek.

Miejsce na podium najbardziej malowniczych miejsc w Bieszczadach zajmuje także Rezerwat Sine Wiry. W przeciwieństwie do opisanych wyżej atrakcji, dojście pieszo z parkingu w Polankach do rezerwatu na terenie Ciśniańsko-Wetlińskiego Parku Krajobrazowego zajmuje zaledwie kilkadziesiąt minut i poradzą sobie z nim nawet młodociani i początkujący piechurzy. A warto! Krótsza trasa wiedzie długą na ok. 3 km drogą szutrową, najpierw wzdłuż Solinki, a następnie wzdłuż Wetliny.  Po dotarciu do przełomu Wetliny z ogromnym skupiskiem kamieni rzecznych naniesionych przez wodę, koniecznie trzeba kontynuować wędrówkę ścieżkę widokową ku właściwym Sinym Wirom. U jej kresu czekają wychodnie skalne, kultowy Łoś z Zawoju (lipa o kształcie do złudzenia przypominająca głowę łosia) i spektakularny widok na ogromne głazy i pieniące się wiry głębokiej wody

Bieszczady aktywnie: rowery, narty, Bieszczady aktywnie: wyjazd rowerowy, zapora w Solinie, narty, drezyny, szlaki – nasza lista atrakcji

Nie ma chyba osoby w naszym kraju, która nie znałaby „bieszczadzkiego morza”, czyli Jeziora Solińskiego. Ten największy sztuczny zbiornik w Polsce, o powierzchni ok. 22 km2, jest jedna z największych atrakcji turystycznych regionu.

Dziś zalew spełnia nie tylko funkcję przeciwpowodziową, ale jest również jedną z najważniejszych atrakcji w Bieszczadach. Rozbudowana linia brzegowa (ok. 166 km) pozwoliła na turystyczny rozkwit Soliny – znajdują się tutaj liczne wypożyczalnie łódek, kajaków, żaglówek i jachtów oraz sprzętu do sportów wodnych. Jezioro Solińskie to również raj dla wędkarzy. Najlepszym miejscem na zaznanie sportowych wrażeń jest Polańczyk, nieoficjalne centrum sportów wodnych w Bieszczadach. 

Stałym punktem na mapie turystycznych atrakcji Jeziora Solińskiego została również zapora w Solinie. Koronę zapory potocznie nazywa się Bieszczadzkimi Krupówkami. Nie bez powodu – podobnie jak te w Zakopanem przyciągają rzeszę turystów. Nie tylko deptak jest tutaj atrakcją. Na zwiedzających czekają sztolnie oraz hala maszyn elektrycznych – jako że zapora sama w sobie jest ekologiczną elektrownią wodną. Co ciekawe, na zaporze przez kilka lat znajdował się największy ekologiczny mural w Europie wykonany bez farb (metodą reverse grafitti), zaprojektowany przez Przemysława „Trust” Truścińskiego – w planach jest jego rewitalizacja.

Tymczasem najnowszą atrakcją nieopodal zapory, a dokładnie tuż nad nią, jest widokowa kolej PKL. Od wakacji 2022 na dzieci, młodzież i każdy odwiedzający mają możliwość pomknąć wagonikiem z prędkością 6 m/s nad zaporą w Solinie i podziwiać z nowej perspektywy – momentami z wysokości nawet powyżej 100 m – zjawiskową górską panoramę oraz okolice Jeziora Solińskiego. Na ponad 1,5-kilometrowej trasie przejazdu – ze stacji początkowej Plasza przy deptaku do stacji końcowej na górze Jawor – zamontowano 25 nowoczesnych, 8-osobowych gondoli widokowych. Konstrukcja wagoników zapewnia widok na wszystkie cztery strony świata, a więc widok 360 stopni. Wagony kolei widokowej zostały przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dodatkowo do gondoli można zabrać psa, jednak pod warunkiem, że będzie on w kagańcu i na smyczy.

Nie lada gratką jest także nowoczesna ekspozycja w budynku stacji początkowej prezentująca najważniejsze fakty dot. zapory. Więcej, przy końcowej stacji powstała 55-metrowa wieża widokowa, taras widokowy oraz zewnętrzny przeszklony chodnik, czyli tzw. „skywalk”, na którym możemy z poczuciem „zawieszenia” w powietrzu oglądać spektakularną bieszczadzką panoramę. Na turystów na miejscu czekają ponadto kawiarnia widokowa, karczma oraz park tematyczny o powierzchni 4,7 ha, w którym można się wiele o Bieszczadach dowiedzieć, a także poznać tutejsze legendy i opowiastki.

Fani dwóch kółek również znajdą w Bieszczadach coś dla siebie – w tym słynny szlak, który jest prawdziwym wyzwaniem nawet dla najtwardszych. Wielka Pętla albo „Duża Obwodnica” jak czasem nazywana jest ta trasa, biegnie z Leska przez Uherce Mineralne, Olszanice i Ustrzyki Dolne do Czarnej, Lutowisk, Ustrzyk Górnych, a następnie z Ustrzyk Górnych do Cisnej skąd przez Baligród wraca do Leska. To jedna z najciekawszych tras w polskiej części Bieszczad. Droga o długości około 144 kilometrów przeznaczona jest głównie dla wycieczek rowerowych oraz samochodowych, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby Wielką Pętlę pokonać podczas dłuższej wyprawy pieszej. Co jednak najważniejsze – po drodze będziemy mogli podziwiać przepiękne widoki, cieszyć się świeżym powietrzem oraz bliskością dzikiej przyrody.

Będąc w Bieszczadach, warto jednak czasem zboczyć z głównych dróg i spróbować wyprawy szlakiem innym niż wszystkie – na pokładzie drezyny rowerowej napędzanej siłą własnych mięśni. To jedna z największych atrakcji w Bieszczadach. Wyprawa odbywa się wzdłuż dawnej linii kolejowej 108 między Zagórzem a Krościenkiem. Aż trudno uwierzyć, że pierwszy raz kolej pojechała tędy w 1874 roku. Mimo pewnego oddalenia od popularnych szlaków widoki są tak samo spektakularnie dzikie. To również wspaniałe zabytki i atrakcje Przedgórza Bieszczadzkiego, które często są nieświadomie omijane. Cała trasa liczy w sumie 46 km długości i zajmuje cały dzień, ale zdecydowanie warto. Na koniec trasy satysfakcja z wyćwiczonych mięśni – gwarantowana.

A co tutaj robić zimą? Jeśli jesteś zapalonym narciarzem, z pewnością Bieszczady nie są twoim pierwszym wyborem. Nie są pewnie też drugim ani trzecim. A to błąd. To miejsce idealne nie tylko dla początkujących. Średniozaawansowani również znajdą trasy dla siebie. Nie są spektakularnie długie, ale ich poziom to rekompensuje.

Wśród bieszczadzkich ośrodków wyróżniają się dwie stacje w okolicach Ustrzyk Dolnych – Gromadzyń z dwoma wyciągami oraz Laworta Ski, jedna z największych w Bieszczadach. Główna trasa ma tutaj aż 1250 m długości, więc nawet najbardziej zaawansowani narciarze mają szansę się zmęczyć. Oprócz tego jest 300-metrowa trasa dla początkujących. Inne ośrodki to m.in. Lesko Ski Weremień (krótka trasa 680 m, długa 750 m), Karlików (dwie trasy po 1200 m), Kalnica (niebieska 850 m, czerwona 800 m i czarna 650 m) oraz oddalony nieco bardziej na północ Arłamów.

Bieszczady historycznie: Od Lutowisk do Sanoka – szlakiem dawnych dziejów i z wizytą w mieście

Różne są szlaki w Bieszczadach, ten wiodący tropem lokalnej historii warto zacząć od Lutowisk. Cicho tu i spokojnie – aż trudno uwierzyć, że dawniej miasteczko i okalające je tereny były wręcz przeludnione

Przed wojną – tętniące życiem miasteczko na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, słynące z jarmarków i targów, na których sprzedawano wypasane na bieszczadzkich połoninach bydło. Obecnie – urokliwa wieś (prawa miejskie straciła w 1919 r.) tuż przy Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej z pięknym punktem widokowym na Bieszczady Wysokie. Lutowiska do czasów wojennych licznie zamieszkiwali Żydzi, kwitło tu życie i królował handel. Wybuch II wojny światowej otworzył krwawy rozdział w dziejach wioski – Niemcy większość ludności żydowskiej rozstrzelali, spalili też dużą część zabudowań oraz dwie synagogi. Po wojnie Lutowiska pod nazwą Szewczenko zostały wcielone w granice ZSRR. Do Polski wróciły dopiero w 1951 r. Dziś to jedna z najrozleglejszych gmin w Polsce, a jednocześnie najmniej zaludniona – bywa z tego powodu nazywana nawet „polską Alaską”

Choć śladów dawnej świetności Lutowisk pozostało niewiele, wciąż jest tu kilka fascynujących zakątków. Wokół wioski przebiega 13-kilometrowa ścieżka historyczno-przyrodnicza powstała w ramach muzeum bez murów – Ekomuzeum „Trzy Kultury”. Nawiązuje ona do koegzystujących tu dawniej kultur żydowskiej, polskiej i ukraińskiej. Na jej trasie przede wszystkim rozlokowany na wzniesieniu za szkołą najlepiej zachowany kirkut w Bieszczadach – wśród wysokich traw skrywa się tu nawet 1000 macew, najstarsza płyta pochodzi z 1796 r. Podczas spaceru zobaczymy również neogotycki kościół, ruiny XIX-wiecznej synagogi oraz cmentarz grekokatolicki z kilkudziesięcioma starymi nagrobkami i miniaturową repliką nieistniejącej już cerkwi. Jako ciekawostkę warto dodać, że tereny wokół Lutowisk zostały uznane przez Jerzego Hoffmana za wybitnie filmowe i posłużyły w latach 60. za plan zdjęciowy do „Pana Wołodyjowskiego”.

Inne atrakcje Bieszczad to oddalone o 25 km od Lutowisk Ustrzyki Dolne. Warto pojechać w Bieszczady i odwiedzić to miasteczko położone nad rzeką Strwiąż i okrzyknięte stolicą Bieszczad. Bogate zaplecze turystyczne, znakomite warunki przyrodnicze i ciekawe atrakcje przyciągają tu miłośników gór przez wszystkie cztery pory roku. Przez miasto przebiega europejski dział wodny z wpadającą do Morza Czarnego Strwiążą, wokół roztaczają się pasma gór Słonnych z licznymi rezerwatami i pomnikami przyrody. Można tu wypoczywać aktywnie na wiele sposobów. Można i zwiedzać – znajdziemy tu XVIII-wieczny kirkut z bogato zdobionymi macewami, budynek dawnej synagogi z ok. 1870 r., cerkwie, unikatowe w skali kraju Muzeum Młynarstwa i Wsi z młynem parowym z 1925 r. oraz Muzeum Przyrodnicze Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Jest też dobra wiadomość dla tych, którzy nie mogą usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu – Ustrzyki to doskonała baza wypadowa zarówno w Bieszczady Wysokie, jak i na Pogórze Przemyskie.

W Bieszczadach nie znajdziemy wielkich miast i metropolii, co najwyżej urokliwe miasteczka – takie jak Sanok (bądź – jak kto woli – Królewskie Wolne Miasto Sanok). Niespełna 40-tysięczny, „przycupnął” w dolinie Sanu, u podnóża Gór Słonnych i bywa nazywany czasem „bramą Bieszczad”. Historia miasta sięga XII w., gdy ziemia sanocka należała jeszcze do Rusi. Prawa miejskie nadano Sanokowi w 1339 r., a rok później Kazimierz Wielki wcielił ziemię sanocką do Polski. Do dziś zachowały się ślady świadczące o kilkusetletnich dziejach miasta. Możemy tu podziwiać m.in. Zamek Królewski z czasów średniowiecza (na polecenie Bony przebudowany ze stylu gotyckiego na renesansowy). Na zamku często gościły koronowane głowy, odbyło się tu nawet wesele króla Władysława Jagiełły z trzecią żoną Elżbietę Granowską. Dziś działa tu ciekawe Muzeum Historyczne. Miasto nad Sanem urzeka też pięknym rynkiem, do którego przylegają kamieniczki z XIX i XX w. Na skraju placu „przystanął” nieco zadumany Zdzisław Beksiński. O najsłynniejszym mieszkańcu Sanoka przypomina nie tylko odlana w brązie jego podobizna na rynku – na terenie wspomnianego już Muzeum Historycznego działa prężnie galeria mistrza Beksińskiego. 

Atrakcją, która szczególnie przyciąga turystów, jest Park Etnograficzny w Sanoku (zwany też Muzeum Budownictwa Ludowego). Prezentuje on kulturę polsko-ukraińskiego pogranicza, należy przy tym do najpiękniejszych muzeów na wolnym powietrzu w Europie, a pod względem liczby obiektów jest największym skansenem w Polsce. Na terenie muzeum zgromadzono ponad 100 obiektów budownictwa drewnianego z okresu od XVII do XX wieku. Można tu także podziwiać wspaniałą ekspozycję malarstwa ikonowego. A gdy zmęczy nas zwiedzanie i kontemplowanie sztuki, możemy przysiąść na ławeczce obok samego… Szwejka z kultowej powieści Jaroslava Haška. Nie zapomnijcie złapać wojaka za nos. Potarcie go przynosi ponoć szczęście, także w miłości!

Bieszczady: Ławeczka dobrego wojaka Szwejka
Bieszczady: Ławeczka dobrego wojaka Szwejka

Jeśli wymieniamy atrakcje turystyczne w Bieszczadach, a konkretnie atrakcje bieszczadzkich miasteczek, nie możemy też nie wspomnieć o Lesku – maleńkim mieście nad Sanem, pomiędzy Soliną i Sanokiem. Obecność w przewodnikach turystycznych zawdzięcza ono m.in. późnogotyckiemu zamkowi Kmitów z XVI w. oraz najlepiej zachowanej synagodze na Podkarpaciu (dzisiaj działa w niej galeria sztuki Bieszczadzkiego Domu Kultury). Za synagogą, na wzgórzu mieści się ponadto jeden z najcenniejszych kirkutów w Polsce.

Znajdziemy tu ponad 2000 rozmaicie zdobionych kamieni nagrobnych – najstarsze pochodzą z pierwszej połowy XVI w. Tym, co rozpala wyobraźnię turystów przybywających w okolice Leska, jest Kamień Leski. Owiana legendami (w których nie brakuje czarcich akcentów!), unikatowa formacja skalna i jednocześnie pomnik przyrody o fantazyjnym kształcie zatrzymuje niemal wszystkich podróżujących z Leska w kierunku Ustrzyk Dolnych.

Bieszczady duchowo: zabytkowe cerkwie i klasztory

Choć nie są tak liczne i kolorowe jak te na Podlasiu, cerkwie są charakterystycznym elementem bieszczadzkiego krajobrazu

Prawosławne zabytki sakralne odzwierciedlają czasy, gdy Bieszczady były tyglem wyznaniowym, etnicznym i kulturowym. Obok siebie – czasem w tej samej wiosce – żyli tu wyznawcy katolicyzmu, grekokatolicyzmu, judaizmu i prawosławia. Cerkwie są pozostałością po rdzennych rusińskich góralach – Bojkach i Łemkach, którzy onegdaj zamieszkiwali te tereny. Do najcenniejszych zachowanych do dziś drewnianych świątyń w Bieszczadach zalicza się te w Równi, Smolniku nad Sanem, Turzańsku i Hoszowie. Niektóre z nich trafiły nawet na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wszystkie drewniane obiekty warto zwiedzić, podążając Szlakiem Architektury Drewnianej województwa podkarpackiego. Jedną z jego perełek jest ulokowana na niewielkim wzgórzu prawosławna cerkiew w Komańczy – wierna replika świątyni z samego początku XIX w., która spaliła się doszczętnie w 2006 r. Jednak niewielka Komańcza na jednej cerkwi się nie kończy – w samym centrum wioski znajduje się jeszcze jedna, murowano-drewniana cerkiew z ciekawym ikonostasem z końca XIX w., z tym że ta jest grekokatolicka.

Położona u wrót Bieszczad urokliwa Komańcza słynie również z Klasztoru Nazaretanek. Wybudowany w stylu szwajcarskiej architektury pod koniec lat 20. XX w. obiekt miał pełnić funkcję pensjonatu uzdrowiskowego dla sióstr. Jednak nazaretankom przypadł do gustu tak bardzo, że wprowadziły się do niego na stałe niedługo po ukończeniu budowy.

Wypoczywał tu sam Karol Wojtyła, klasztor był też miejscem internowania kardynała Stefana Wyszyńskiego. Fakt ten upamiętniono i utworzono w budynku Izbę Pamięci Kardynała. Samą Izbę, jak i resztę klasztoru, można w wyznaczonych godzinach zwiedzać.

Podczas wizyty w Zagórzu możemy przekonać się, jak imponująco potrafią prezentować się same tylko ruiny. Na wzgórzu Marymont nad rzeką Osławą znajdują się monumentalne mury warownego Klasztoru Karmelitów Bosych z XVIII w. Obiekt ma za sobą burzliwą historię, klasztor był ostrzeliwany z armat w czasie konfederacji barskiej, trawiony przez pożary i niszczał wraz z upływem czasu. Dziś zagórskie ruiny czekają na swoją szansę odzyskania dawnej świetności.

Bieszczady rodzinnie: bieszczadzka kolejka leśna – czyli wąskotorowa przejażdżka, zagroda żubrów i inne atrakcje

Być w Bieszczadach i nie wdrapać się na żaden szczyt? Nie ma takiej opcji – nawet w rodzinnym wariancie podróży. Wypoczywającym z pociechami szczególnie polecamy Korbanię.  Niewielki szczyt ukryty w bocznym grzbiecie pasma  Łopiennika i Durnej mierzy jedynie 894 m.n.p.m. Ale choć niewysoki, stanowi doskonały punkt widokowy na całą okolicę, w tym Jezioro Solińskie, malownicze połoniny i pasmo Otrytu.  Najkrótsza i najprostsza z tras na szczyt z wieżą widokową wiedzie zieloną ścieżką od parkingu w Bukowcu. 

Jeśli od długiego marszu rozbolą was nogi, wyprawa przez górskie bezdroża na pokładzie Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej na pewno urozmaici pobyt wśród połonin zarówno młodszym, jak i starszym kolekcjonerom niebanalnych wrażeń. Wąskotorowa trasa została wytyczona jeszcze przed I wojną światową, a sama kolejka wąskotorowa wiele przeszła, zanim stała się atrakcją turystyczną. Główna stacja znajduje się w Majdanie, który stanowi część wsi Cisna, a przejazdy pociągów odbywają się na trasach do Przysłupia i Balnicy. Pamiętajcie tylko, że jesienią ciuchcia kursuje regularnie wyłącznie w soboty i niedziele.

Nie lada gratką dla małych podróżników (i młodocianych amatorów dzikiej fauny) będzie wizyta w zagrodzie pokazowej żubrów w Mucznem, na terenie nadleśnictwa Stuposiany. Tu, pośród starych świerk i jodeł poją się dostojnie w górskim strumieniu przedstawiciele największego gatunku ssaka lądowego w całej Europie. Dzięki trasom widokowym przecinającym 7-hektarowy park można podziwiać zwierzęta z bliska, bezpiecznie i bez względu na warunki pogodowe. Zainteresowanym tematem polecamy udział w sierpniowych obchodach Dnia Żubra w Lutowiskach, w trakcie których uroczyście nadaje się imiona nowo narodzonym mieszkańcom zagrody. 

W drodze powrotnej z magicznych Bieszczad warto zajrzeć do…hodowli alpak. Miłośnicy puszystych parzystokopytnych będą z pewnością wniebowzięci! Hodowla znajduje się pod Krosnem, na zboczu Królewskiej Góry.

Alpaki, sprowadzone aż z dalekiego Chile, przechadzają się po 2-hektarowym polu i mają się całkiem nieźle. Hodowlę założyli Barbara i Piotr Okólscy, którzy z pozyskanej wełny szyją kołderki, poduszki i ciepłe czapki na zimę. A ta akurat się zbliża wielkimi krokami, więc warto się zaopatrzyć!

Bieszczady romantycznie: spoglądając w gwiazdy w Parku Gwiezdnego Nieba

Bieszczady to jedyne miejsce w Polsce, gdzie można podziwiać Drogę Mleczną gołym okiem w pełnej krasie

Pozostałe regiony zanieczyszczone są sztucznym światłem, co uniemożliwia obserwację gwiezdnych konstelacji. To również jedno z niewielu miejsc, gdzie można oglądać gwiazdy na niebie w całej okazałości. Nic dziwnego, że to właśnie tutaj – a ściślej w Lutowiskach – powstał unikalny Park Gwiezdnego Nieba. Miłośnicy rozgwieżdżonego nieboskłonu mogą wybrać się na pokazy astronomiczne, które odbywają się codziennie w jednym z punktów obserwacyjnych. Prowadzone są przez astronoma z wykorzystaniem profesjonalnego sprzętu. Podczas pokazu uczestnicy będą mieli okazję poznać największe gwiazdozbiory, zaobserwować komety, sztuczne satelity i spadające gwiazdy oraz zobaczyć, jak wygląda Uran.

Każdy, kto wybiera się w Bieszczady z drugą połówką, po wspólnym spoglądaniu w gwiazdy powinien przypieczętować swoją miłość na…Grobie Hrabiny. Nazwa jest tylko umowna, bowiem obok słynnej hrabiny spoczywa jej wierny mąż Franciszek. Właściciele wsi Sianki byli nierozłączni, dopóki Klary nie spotkała choroba. Na jej grobie hrabia kazał wyryć „Dla tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”. I podobno odwiedzał mogiłę ukochanej codziennie (!) – przez kolejne 26 lat swojego życia. Dziś oprócz słynnego mauzoleum oraz legendy o magicznej mocy grobu hrabiny po wsi została jedynie drewniana cerkiew, oraz mały cmentarz. Trasa prowadzi do Źródeł Sanu, które są najdalej wysuniętym na południe i dostępnym turystycznie punktem Polski. Po drodze do nich miniemy wsie Bukowiec, Beniowa i właśnie słynne Sianki. Uwaga! Wyprawa prowadzi przez strefę nadgraniczną – należy mieć przy sobie dokument tożsamości.

Wspomniane wcześniej Jezioro Solińskie to nie tylko idealne miejsce na aktywny wypoczynek w sportowym stylu, ale i miejsce na romantyczną randkę przy zachodzie słońca. Spokojna tafla wody odbija okoliczne góry, tworząc przyjemną dla oka harmonię kolorów, którą uzupełnia akompaniament śpiewu ptaków i szumu wody.

Oprócz zorganizowanych rejsów statkami wycieczkowymi przy rozbudowanym brzegu znajduje się kilka miejsc, gdzie można wypożyczyć łódź bądź jacht bez patentu żeglarskiego. Jezioro Solińskie jest objęte strefą ciszy, co sprawia, że nic nie zaburzy bajkowego spokoju okolicznej natury. Czy istnieje coś bardziej romantycznego w Bieszczadach?

Bieszczady ze smakiem: jak Bojkowie i Łemkowie – czyli gdzie zjeść.. i się napić?

Kuchnia Bieszczad to smakowity splot bogactwa natury, wielokulturowości i prostoty. Ogromny wkład w jej kształt mieli przede wszystkim Bojkowie i Łemkowie – dawni mieszkańcy Beskidu Sądeckiego, Beskidu Niskiego i Bieszczad. Ponieważ region nie był zbyt urodzajny, górale karpaccy jedli wszystko, co zrodziła ziemia – pożywienia szukali w lasach, górskich potokach i na łąkach. Na co dzień królowały tu dania oszczędne i sycące, których bazą były ryby, grzyby, rozmaite zioła z bieszczadzkich połonin, kasze, ziemniaki, kapusta, ale i inne warzywa, nabiał czy owoce z lasu oraz przydomowych drzewek. Zwyczaje żywieniowe zrodzone z biedy i mało płodnych ziem stanowią dziś wyjątkowo smaczne i aromatyczne fundamenty bieszczadzkiej kuchni. Fuczki, proziaki, werenyky, lemiesze, baraninówka – podczas wyprawy w Bieszczady możecie osobiście przekonać się, co kryje się pod tymi nieco tajemniczo brzmiącymi nazwami. U źródła smakuje zawsze najlepiej!

Siekierezada, Cisna

„Najbardziej znana knajpa w Bieszczadach” – sama o sobie pisze nazywana biesowską knajpą Siekierezada. I rzeczywiście, biesiadę w niej za punkt honoru stawia sobie każdy, kto chce poczuć prawdziwy klimat regionu. Nazwą nawiązuje do powieści Stachury o identycznie brzmiącym tytule. Choć w Siekierezadzie zjemy sycąco i smacznie (spróbujemy tu m.in. placka po bieszczadzku czy tarciucha, czyli regionalnej babki ziemniaczanej), wielu wpada do niej właśnie dla wyjątkowej atmosfery, muzycznego wędrowania przy dźwiękach gitary i harmonijki oraz barowych trunków. Napijemy się tu wina lanego prosto z „pipy”, a także „Rżniętego” – piwa warzonego specjalnie dla Siekierezady. A wszystko to pod czujnym okiem… diabłów – powierzchnia knajpy jest usiana rzeźbami czarcich głów i sylwetek, które – jeśli spędzimy w Siekierezadzie odpowiednio dużo czasu – stają się jakby przyjaźniejsze…

Maior, Uherce Mineralne

Nie ma nic lepszego niż łyk zimnego piwa po zejściu ze szlaku – szczególnie jeśli jest to regionalny bieszczadzki trunek, warzony w lokalnym minibrowarze prowadzonym przez pasjonatów. Mowa oczywiście o Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior, mieszczącej się w Uhercach Mineralnych, między Leskiem a Ustrzykami Dolnymi. Wszystkie piwa oferowane przez browar są niefiltrowane, niepasteryzowane i powstają tylko z naturalnych składników. A do tego są w 100% wegańskie! Piwo zyskało już taką renomę, że dystrybuowane jest m.in. do Krakowa, jednak to właśnie w Uhercach smakuje najlepiej. Przy okazji można zwiedzić browar i zobaczyć, jak powstaje naturalne piwo. A na deser oczywiście wziąć udział w degustacji.

Karczma Paweł Nie Całkiem Święty, Smerek

Klimatyczna karczma o intrygującej nazwie to znakomite miejsce na kulinarny przystanek dla głodnych i strudzonych wędrowców na trasie z Cisnej do Wetliny. Ciepło tu, przytulnie i smacznie. Są tacy, którzy wracają do Pawła dla borowianki – aromatycznej zupy z grzybów, gołąbków bojkowskich, gulaszu z jelenia z łemkowskimi lemieszami, kaszanki z patelni z kapustą kiszoną i najlepszych na świecie żeberek. A wszystko to oczywiście podlane dobrze schłodzonym, uwarzonym specjalnie dla karczmy piwem, miodem pitnym czy pyszną herbatą z konfiturą. Paweł nikogo nie wypuści głodnego ani spragnionego!

Wilcza Jama, Smolnik

Specjały myśliwskie to kolejny wyróżnik bieszczadzkiej kuchni. A te królują w Wilczej Jamie w Smolniku nad Sanem. Upolujemy tu pieczeń z jelenia, gulasz z sarny w borowikach czy domowy pasztet z dzika z sosem tatarskim z rydzów i złowimy smażonego pstrąga prosto z tutejszego stawu. W karcie nie brakuje też domowych wędlin i aromatycznych zup – również myśliwskich. Niejedzących mięsa ukontentują z kolei wyrabiany na miejscu biały ser, rolada szpinakowa czy pesto z czosnku niedźwiedziego i pokrzywy. Wnętrza lokalu zdobią – jakżeby inaczej – myśliwskie trofea. Jest smacznie, lokalnie i tematycznie. A skoro już jesteśmy w Wilczej Jamie, odwiedźmy też koniecznie położoną nieopodal Bieszczadzką Kozę – można się tu zaopatrzyć w uczciwie produkowane, przepyszne sery uchodzące za regionalne dobro – wędzone, kozie, z dodatkami i „sauté”. Według niektórych to najlepsze sery w całych Bieszczadach.

Chata Wędrowca, Wetlina

A na deser naleśnik w rozmiarze XXL sowicie posypany jagodami, z gęstą śmietaną i cukrem. To właśnie specjalność wetlińskiej Chaty Wędrowca. Ów przysmak w menu widniejący pod nazwą Naleśnik Gigant jest certyfikowanym produktem lokalnym. Dla niego warto nawet porzucić swoje codzienne zwyczaje i zacząć posiłek od słodkości. W karcie nie brakuje też pysznych propozycji wytrawnych i dla wytrwałych (bo po spałaszowaniu ogromnego naleśnika niewielu ma jeszcze miejsce na coś więcej). Uraczymy się tutaj baraninówką – czyli gęstą, pikantną zupą na baraninie z przyjemnym aromatem kuminu, rozmarynu i tymianku, pstrągiem z pieca z czosnkową nutą oraz plackami z Tarnopola z cielęciną. Coś dla siebie znajdą tu także roślinożercy – ich po trudach górskich wędrówek „utuli” z kolei zupa wegańska czy miska aromatycznej, parującej kaszy bulgur z dodatkami. A to wszystko pod patronatem sympatycznego niedźwiedzia brunatnego, który znajduje się w logo tej równie przyjaznej knajpki.

Hotele w Bieszczadach: najlepsze noclegi – gdzie się zatrzymać?

Hotel Solina Resort & Spa***

Trudno nie zachwycić się lokalizacją tego przyjaznego, komfortowego hotelu nad Jeziorem Myczkowskim. Od wody dzieli go dosłownie kilka metrów, a ponadto w bezpośrednim sąsiedztwie wznosi się zapora w Myczkowcach. Z części balkonów można podziwiać taflę jeziora, pokoje są wygodne i bogato wyposażone, a dodatkowo na gości czeka zewnętrzny basen z rozsuwanym dachem, strefa wellness, sala fitness, gabinet masażu, gabinet rehabilitacyjny oraz kręgielnia.

Trudno nie zachwycić się lokalizacją tego przyjaznego, komfortowego hotelu nad Jeziorem Myczkowskim. Od wody dzieli go dosłownie kilka metrów, a ponadto w bezpośrednim sąsiedztwie wznosi się zapora w Myczkowcach. Z części balkonów można podziwiać taflę jeziora, pokoje są wygodne i bogato wyposażone, a dodatkowo na gości czeka zewnętrzny basen z rozsuwanym dachem, strefa wellness, sala fitness, gabinet masażu, gabinet rehabilitacyjny oraz kręgielnia. Prawdziwym sercem tego miejsca jest jednak restauracja, gdzie można skosztować tradycyjnych specjałów z regionu, przygotowanych w oparciu o oryginalne przepisy galicyjskich mistrzów kuchni.

Prawdziwym sercem tego miejsca jest jednak restauracja, gdzie można skosztować tradycyjnych specjałów z regionu, przygotowanych w oparciu o oryginalne przepisy galicyjskich mistrzów kuchni.

Caryńska Resort & Spa

Otoczony lasem, łąkami i stawami kompleks wypoczynkowy mieści się w spokojnej, malowniczej okolicy ok. 10 km od Lutowisk. Z okien można podziwiać Połoninę Caryńską, a niebanalnie zaaranżowane wnętrza kuszą nowoczesnym luksusem. Szczególne wrażenie robią apartamenty wyposażone w prywatne pokoje relaksu z sauną, hydromasażem i 2-osobowym jacuzzi.

Ponadto goście mają do dyspozycji strefę wellness z przeszklonym basenem, ruską banię, gabinety SPA, korty tenisowe, zewnętrzną siłownię oraz wypożyczalnię sprzętu sportowego. Plac zabaw w ogrodzie, bawialnia oraz sezonowe programy animacyjne to atrakcje dla dzieci. Nie zapomniano również o smakoszach, na których czeka restauracja serwująca regionalne przysmaki, którymi można delektować się również w opcji all inclusive.

Hotel Karino Spa***

W tym miejscu królują konie. Miłośnicy tych pięknych zwierząt z pewnością ucieszą się z bliskości stadniny oraz licznych motywów jeździeckich, które wykorzystano przy projektowaniu wnętrz. Ale i wszystkim innym do gustu przypadnie nastrojowa lokalizacja w pobliżu popularnego Polańczyka i zaledwie 4 km od brzegów Jeziora Solińskiego.

Doskonałym miejscem na regenerację po trudach górskich wędrówek lub jeździeckich eskapad będzie hotelowa strefa relaksu z basenem, saunami i jacuzzi, a także centrum SPA oferujące m.in. szeroką gamę masaży. Mali goście mogą natomiast wskoczyć do brodzika, zajrzeć do pokoju zabaw albo pobawić się z miniaturowymi kózkami, które często można spotkać na terenie hotelu.  

Hotel Perła Bieszczadów Conference Center & SPA***

Elegancki hotel położony wśród górskiej zieleni w zachodniej części Bieszczad, ok. 20 km od Jeziora Solińskiego i tyle samo od Ustrzyk Dolnych. W pobliżu przebiega słynna Pętla Bieszczadzka, nie brak też ciekawych szlaków pieszych i rowerowych.

W pobliżu przebiega słynna Pętla Bieszczadzka, nie brak też ciekawych szlaków pieszych i rowerowych. Oprócz klimatyzowanych pokoi z pełnym wyposażeniem na gości czeka m.in. kryty basen, strefa saun, jacuzzi, gabinet odnowy biologicznej, a także kompleks boisk i kortów tenisowych oraz wypożyczalnia rowerów. Dzieci mają do dyspozycji duży zielony teren z placem zabaw, a także salę zabaw w budynku hotelowym.

White Sails Solina

Położony malowniczo na wzgórzu, nad samym brzegiem Jeziora Solińskiego obiekt White Sails Solina to nowo otwarty kompleks wypoczynkowy u wrót Bieszczad. Położenie pośród przyrody, w cichym podkarpackim zakątku sprawia, że można się tu wspaniale wyciszyć i zregenerować, zwłaszcza w 3-poziomowej bani z saunami i jacuzzi.

Obiekt jest ponadto świetną bazą dla miłośników wodnych aktywności, tj. wioślarstwo czy żeglarstwo. Na miejscu na gości czekają komfortowe, urządzone w jasnej kolorystyce pokoje z licznymi wygodami. Każdy ma łazienkę z prysznicem, łóżko kontynentalne i zestaw wypoczynkowy, telewizor, zestaw do parzenia kawy i herbaty i minibarek. Wybrane posiadają ponadto bajeczny widok na bieszczadzkie morze.